Po skończonych lekcjach,
kiedy wyjątkowo McGonagall nie odjęła punktów Slytherinowi, a
Draco nie wydurniał się na jej zajęciach przyszło zająć się
losami imprezy organizowanej w Pokoju Wspólnym Slytherinu. Po
wyjściu z Pokoju Wspólnego, który Malfoy z Zabinim z czytym
sumieniem zostawili na głowach dziewczyn podążyli do prywatnych
komnat Snape'a.
― To się nie uda
― Od kiedy jesteś takim
pesymistą, Blaise? Zawsze się udawało, uda się i teraz, a to, że
wyjątkowo nie ma Ast jest bez różnicy
― Czemu musisz być tak
pozytywnie nastawiony do życia akurat dziś, Draco?
― Dziś wyjątkowo jestem
optymistą Blaise, nie spieprz tego, proszę
― Istnieje takie
powiedzonko: Optymista widzi światełko w tunelu, pesymista ciemny
tunel, realista pędzący pociąg, a maszynista debili na torach.
Widzisz, Draco... Tak się składa, że podczas gdy ty widzisz
światełko ja wciąż mam nadzieję, że ten pociąg jednak cię
pieprznie
― Nadzieja matką głupich
― odparł Malfoy
― A każda matka kocha
swoje dzieci ― ogryzł się Zabini wyciągając różdżkę z
rękawa
― A żeby go szlag! Śpi...
cholera ― mruknął blondyn z magicznym patykiem w ręku
― Pieprzony nietoperz...
Dobra, chodź tylko błagam cię, Draco. Bądź realistą. Te pięć
minut dzisiejszej nocy bądź realistą. I pamiętaj o rabanie jaki
nam urządzi gdy go obudzimy. Plan jest taki: Do barku, po trunki i
spieprzamy jak najdalej
― Czyli to co zawsze...
Nox
Po ciemku, niemal wpadając
na siebie nawzajem młody dziedzic Malfoyowej fortuny wraz z synem
Lucy Zabini nareszcie doszli do jakiegoś niemego porozumienia w
związku z którym Blaise zajął się podkradaniem butelek Whiskey,
a działką Dracona były wina: białe i czerwone. Diabeł odchodząc
zwinął też po jednej butelce szampana i Malibu.
― Wujaszek nas zabije, a
to, że jest moim chrzestnym wcale go nie powstrzyma przed skręceniem
nam karków. Na cholerę brałeś Malibu?
― Bo leżało
― Blaise...
― Oj cicho! Jakby coś
wcale nie podjebałem Snape'owi Malibu, szampana i trzech butelek
Whiskey. To wszystko Potter.
― Ja nie ponoszę za
ciebie odpowiedzialności, Blaise, ale pamiętaj, że jak mnie Snape
zapyta kto mu wino podpierdolił to ja się wymigam. W
przeciwieństwie do ciebie, drogi przyjacielu.
― Sam twierdziłeś, że
ci łeb skręci
― To ty zacząłeś to
sobie wmawiać
― Widzę, że wypad do
Snape'a udany, aż zanadto ― mruknął Teodor na widok przyjaciół
objuczonych alkoholem
― Nie pieprz głupot tylko
weź ode mnie Malibu, bo jak mi wypadnie to ty zapieprzasz do Snape'a
po kolejne ― zagroził Blaise
― Jak z ogłoszeniami?
― Załatwione ― odparł
Nott wzruszając ramionami
― Już? Tak szybko?
― Oczywiście. W końcu od
czego są Gryfiaki
― Crevey?
― Oczywiście, że tak
― Czyli zostały
dziewczyny...
― Dziewczyny mają już
załatwiony cały Pokój Wspólny ― wtrącił Nott
― Jak...
― Dziewczyn nie znasz..?
― W sumie racja znając
Astorię miały to zrobione ledwie wyszliśmy ― mruknął Draco
― Panowie, mam zamiar
urżnąć się w trupa
― I spać na fotelu,
Draco?
― Zamknij się, Blaise.
Jak myślisz Theo, kto przyjdzie?
― Nie mam najmniejszego
pojęcia, Draco. Jednak skrycie liczę, że znajdą się Gryfiaki,
którym można by było zatruć życie
― Szkoda, że nie będzie
Wieprzleja, ciekawie by było...
― Nie przeczę. Rudzielec
chyba nigdy nie pił czegoś mocniejszego od soku dyniowego
Rozdział ponownie nic nie
wnosi do fabuły jednak przybliża do popijawy u Śligonów, a to,
akurat będzie miało nie małe znaczenie odnośnie reszty
opowiadania :)