Jest
i rozdział drugi, do którego jakoś nie mogłam się zabrać nie
wiem czemu, no ale uparłam się, że będzie to jest jakimś cudem
napisany :)
[EDIT: Poprawiona forma osobowa zgodnie z wskazówkami wspaniałej miodekxdd, której serdecznie dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi]
Nim
się obejrzała wraz z Lucjuszem stała przed wielkimi, dębowymi
wrotami prowadzącymi do zamku. Jak na zawołanie wrota otworzyły
się, ukazując bogato zdobiony hol. Gdy przekroczyli próg zdobione
wrota zatrzasnęły się, a hol pogrążył w półmroku
rozświetlanym przez świece i lampy. Anna nie byłaby sobą gdyby
nie przystanęła na chwilę podziwiając styl w jakim zamek został
zbudowany. Stałaby tak zapewne dość długo rozmyślając nad
wzornictwem i zastosowaniem magii do budowy zamczyska gdyby nie
znikający w korytarzu Lucjusz. Anna chcąc nie chcąc musiała pójść
za nim. Arystokrata prowadził dziewczynę przez korytarze i schody,
których ta nie potrafiła zliczyć – było ich zbyt wiele.
Zatrzymali się dopiero przed marmurowym rzeźbionym pomnikiem
Chimery.
―
Malinowy Sorbet ― warknął
Lucjusz w kierunku pomnika, a Chimera jakby skinęła głową po czym
odskoczyła ukazując przejście
Malfoy
odsunął się gestem nakazując dziewczynie wejść pierwszej. Wywróciła oczami wchodząc po kręconych stromych schodkach. Chwilę później
znajdowała się w owalnym pomieszczeniu ze zdobiącymi ściany
portretami, regałem na książki, szklaną gablotką i biurkiem, a
także siedzącym przy tym biurku człowiekiem o przenikliwych
niebieskich oczach, ukrytych za okularami-połówkami i łagodnym
uśmiechu. Wiedziała, że siedzący przy biurku starzec jest
dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, w której właśnie
się znajdowała.
―
Dzień dobry, panno Riddle.
Niech pani usiądzie ― gestem wskazał krzesło stojące naprzeciw
biurka
―
Dzień dobry, dyrektorze. ―
odparła zajmując wskazane przez niego miejsce
―
Witaj, dyrektorze ― w
gabinecie jakby znikąd pojawił się Malfoy kwitując gabinet
krzywym uśmieszkiem
―
Panie Malfoy ― Dumbledore
-chyba tak nazwał go jej ojciec, prawda?- skinął głową
blondynowi po czym ten zajął miejsce obok niej
„Przedstawienie
czas zacząć”, pomyślała Anna „Akt I, Scena I. Hogwart,
rozmowa z dyrektorem i przekonanie go jakim to „złym ojcem jest
Tom Marvolo Riddle i jak ja to bardzo go nienawidzę”.”
Dziewczyna
skupiła się na wspomnieniu pogrzebu matki. Przypominała sobie
smutek i żal jaki wtedy czuła, przytrzymywała je na chwile po czym
pozwalała się rozpuścić wśród innych wspomnień o Anastazji.
Następnie „złapała” wspomnienie o wczorajszym i dzisiejszym
Cruciatusie, (Voldemort sądził, że to „konieczne” by
Dumbledore uwierzył jej „w tę szopkę, którą ma przedstawić z
Lucjuszem”) i je także przytrzymała - nawet chwilę za długo –
dopóki w jej brązowych oczach nie zagościły wymuszone łzy.
―
Albusie, potrzebujemy
schronienia. Oboje ― Lucjusz mówił jak zwykle swoim
„Malfoyowskim” obojętnym, pełnym pogardy głosem, ale Anna i
tak podziwiała jego grę aktorską ―
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać w swej chorej idei usiłował
zmusić Annę do małżeństwa z Fenrirem Greybackiem. Sądzę, że
wiesz o kim mówię? ― Dumbledore skinął głową, Lucjusz
kontynuował, a Anna ledwie powstrzymywała uśmiech... Jej rzekome
przyszłe małżeństwo z wilkołakiem było jej pomysłem,
wiedziała, że to poruszy każde ludzkie serce... Dziewczyna
zmuszana przez ojca do małżeństwa z wilkołakiem, za każde
nieposłuszeństwo torturowana... To musiało się udać. ― Gdy
Anna protestowała Voldemort wielokrotnie rzucał na nią Crucio,
dopóki nie straciła przytomności lub nie miała już sił by
wrzeszczeć. W końcu zaczęła planować ucieczkę, a gdy próbowała
zbiec z terenu rezydencji natrafiła na mnie. Postanowiłem uciec
wraz z nią, by zwiększyć jej szansę na zostawienie tego koszmaru
za sobą, a także ze względu na godziny tortur, którymi Czarny Pan
karał mnie za niepowodzenie w ostatniej misji. Uciekliśmy z
rezydencji, ale sądzę, że Sam-Wiesz-Kto wie, że nie mamy gdzie
się ukryć. Malfoy Manor jest zbyt oczywiste by ofiarować nam
schronienie pomyślałem więc o Hogwarcie jeśli oczywiście
zdecydujesz się udzielić nam Azylu..
―
Możecie tu zostać tak
długo jak tylko chcecie, a przy okazji mam pewną... propozycję.
Anno ― Dumbledore zwrócił się do niej bezpośrednio po raz
pierwszy odkąd zaczęli rozmowę. Dziewczyna uniosła na niego
„załzawione oczy” ― Czy zechciałabyś zostać przydzielona do
poszczególnego domu na czas pobytu w Hogwarcie i uczyć się wraz z
innymi osobami w Twoim wieku?
―
Jeśli jest taka możliwość
z wielką chęcią. ― odparła
―
Doskonale. Jutro zaczyna się
pierwszy dzień lekcji, o siódmej trzydzieści jest śniadanie, a o
dziewiątej zaczynają się lekcje. Na śniadaniu każdy otrzymuje
plan zajęć. O książki i inne przybory szkolne się nie martw.
Wszystko będzie czekało gdy tylko się obudzisz.
―
Dziękuję, dyrektorze.
―
Albusie, jak wiem wciąż
nie masz nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, a już jutro
zaczynają się lekcje. Jeśli zechcesz udzielić mi tego stanowiska
mógłbym się na coś przydać.
― To
doskonały pomysł Lucjuszu. Z tego co wiem jutro pierwszą lekcję
masz... z uczniami piątego roku. Gryffindor i Slytherin. Jeszcze
jedno zanim pójdziecie ― starzec wrzucił go kominka garść
proszku Fiuu ― Minervo, czy mógłbym cię prosić na chwilę? ―
w następnym momencie z kominka wyłoniła się kobieta w średnim
wieku, o siwych włosach związanych w kok.
―
Anno, to jest Minerva
McGonagall, opiekunka domu Godryka Gryffindora, a zarazem
nauczycielka Transmutacji.
―
Dzień dobry, pani profesor.
―
Dzień dobry, panno...?
―
Riddle. Anna Riddle.
―
Dzień dobry, panno Riddle.
Panie Malfoy ― kobieta skinęła im głową w uprzejmym powitaniu i
choć mogłaby się wydawać zdziwiona nazwiskiem dziewczyny nie
okazała tego ― Minervo, Anna postanowiła zostać uczennicą
Hogwartu. Czy zechciałabyś udzielić jej Przydziału?
Kobieta
nie odpowiedziała. Zlustrowała wzrokiem kolejno Dumbledore'a,
Malfoya i Annę po czym podeszła do szklanej gablotki ustawionej za
biurkiem. Wyjęła stamtąd poszarzałą spiczastą Tiarę po czym z
Tiarą w ręku ustawiła się tuż za krzesłem Anny. McGonagall
nałożyła ją na głowę dziewczyny.
―
Slytherin i Gryffindor
ponownie spierają się o kolejnego ucznia... Czysto krwista córka
dziedzica Salazara, której umysł jest wszechstronny. Serce gotowe
do poświęceń i odwagi, a działania uzasadnione sprytem i
ambicją... SLYTHERIN!!!
Miało
być krótko, treściwie i na temat...
Wyszło
długie, ale cóż...
Co
sądzicie o historyjce jaką Lucjusz przedstawił Albusowi?
Jak
myślicie czy Tiara umieszczając Annę w Slytherinie postąpiła...
właściwie?
Oj, króciutko, króciutko, ale wiedz, że mam dzisiaj szczęśliwy dzień (bo Harry leciał na TVN) wybaczam ci :D
OdpowiedzUsuńSorka, ale muszę, bo tu masz pozamieniane czasy. Na górze miałaś 3-osobową, tu masz pierwszoosobową, a później zaś trzecioosobową:
"Malfoy odsunął się gestem nakazując mi wejść pierwszej. Wywróciłam oczami wchodząc po kręconych stromych schodkach."
Tu ci mówi Minerwa "― Dzień dobry, panno Riddle. Panie Malfoy ― kobieta skinęła im głową w uprzejmym powitaniu i choć mogłaby się wydawać zdziwiona nazwiskiem dziewczyny - nie okazała tego ("―" i bez tego) || A tu Drops: "Minervo, Anna postanowiła zostać uczennicą Hogwartu."
No i już się nie dopatrzyłam innych błędów. Zaraz jak przeczytałam Twój komentarz u mnie, to "przyszłam" tu i przeczytałam.
Greyback?! O łał, nieźle Anna to wymyśliła.
Daję za to lajk.
I jeszcze jeden lajk za to:
„Przedstawienie czas zacząć”, pomyślała Anna „Akt I, Scena I. Hogwart, rozmowa z dyrektorem i przekonanie go jakim to „złym ojcem jest Tom Marvolo Riddle i jak ja to bardzo go nienawidzę.” <- to mnie rozwaliło, doszczętnie.
No rozdział w 100% mi się podobał i czekam na kolejny :D.
Mogłabyś mnie informować o nowych notkach, albo w spamie, albo na mail'a (jest w zakładce "Kontakt")? Plissss.
A teraz będę czekać na nowy :D
Pozdrawiam, życzę weny, i tego co we wcześniejszych komentarzach :D
~Magda
Mogiła...
UsuńOrtografia tudzież interpunkcja... OK, ale jak ja do diabła czasy pozmieniałam?!
Nie wiem czemu ale jakoś Greyback wlazł do główki Anny...
Heh, dwa lajki za rozdział :)
Dziękuję za komentarz, także życzę weny,
Anna Isanell Tara Riddle
Poprawiłam osoby i mam nadzieję, że wszystko jest OK.
UsuńNiezmiernie dziękuję Ci za zwrócenie na to uwagi...
Boże... Jak ja "uwielbiam" zmieniać czasy i nie zwracać na to uwagi... Grrr... kolejna moja zmora.