Z
dedykacją dla: Aryi, która będzie wiedziała, że to dla niej.
―
Ciekawe co ty będziesz
robił w tym czasie?
―
Szukał kota ― odparł
Nott
―
Kota?
― Nie
wiesz co to kot, Blaise? Małe, z ostrymi pazurkami, puszyste i
miauczy
―
Wiem co to kot, do diaska
nie rób ze mnie durnia. Po co ci kot?
―
Riddle miała kota, a teraz
kot zwiał ― odpowiedział tylko po czym rzucając ostatnie
spojrzenie przyjacielowi wyszedł, a dwadzieścia minut później
powoli zaczynał mieć tego dosyć.
Różdżką
oświetlając korytarze Hogwartu szedł pod nosem powtarzając:
„Kici, kici”, bo na to podobnież koty reagują. On tego nie
wiedział. Bo skąd miał wiedzieć? Kota nigdy nie miał... Jego
kroki były jedynym dźwiękiem jaki dało się słyszeć w zamku.
Sytuacja ta wydała mu się nieco dziwna. W końcu czemu on szukał
tego kota? No dobra, Ann jest córką Riddle'a, ale czy Voldemort
przejąłby się zaginięciem kota należącego do Anny? Nie. Czarny
Pan nie poświęciłby mu ani jednej myśli, a już na pewno nie
byłby zły z powodu jego zaginięcia. Więc po jakie licho Nott
zamiast wykorzystać ostatnie pozostałe mu godziny nocy na sen
szwenda się po zamku szukając kota? I dlaczego do diabła „Ann”
zamiast Anna? Nie potrafił sobie odpowiedzieć na te pytania. A
próbował... Jego uwagę przyciągnął odgłos oddalających się
kroków. Mimo że się oddalały powinien zawrócić. Jeśli to
McGonagall, albo jakikolwiek inny nauczyciel prócz Snape'a bez
wątpienia Slytherin straci kilkanaście punktów, a on sam zarobi
szlaban za „chodzenie po zamku o porze przekraczającej ludzkie
pojęcie” jakby godzinę pierwszą w nocy określiła opiekunka
Gryffindoru. A jednak wbrew ludzkiemu rozsądkowi - jakiemukolwiek
rozsądkowi, włączając w to koci – Teodor ruszył w kierunku
cichnącego dźwięku po drodze zgaszając różdżkę szeptanym:
„Nox”. Za zakrętem wyjrzał i zamarł widząc woźnego, Filcha
niosącego kota należącego do Anny. I tym razem Nott bez wątpienia
przekląłby po raz kolejny tej nocy gdyby nie fakt, że charłak
mógłby go usłyszeć. Pozostało mu przeanalizować sytuację gdyby
nie fakt, że Filch już miał zamiar znikać w zaciszu własnego
kantorka. I ponownie wbrew własnemu rozsądkowi Teodor postanowił
złapać się jedynej deski kociego ratunku jaka mu pozostała.
Miłości Filcha do kotów.
―
Ekhem... Panie Filch?
―
Czego chcesz? I czemu nie
jesteś w dormitorium? UCZNIOWIE...
― Już
dobrze, panie Filch. Chciałbym odzyskać kota przyjaciółki, zgubił
się, a ona umiera z niepokoju. Postanowiłem, że pójdę go
poszukać. Wydaje mi się, że pan na moim miejscu uczyniłby to
samo? Gdyby pana kotka się zgubiła nie czekałby pan do rana tylko
poszedł jej szukać, prawda? ― przemawiał tonem łagodnym, który
bez wątpienia musiał poruszyć serce zgryźliwego woźnego
―
Prawda. Ja też poszedłbym
szukać pani Norris, tak jak ty szukasz kotka przyjaciółki
― Czy
mógłbym już go wziąć? ― zapytał Nott, a Filch podał mu
kociaka, którego trzymał na rękach ― Dziękuje, panu. Dobranoc.
―
Dobranoc. I pilnujcie lepiej
tego małego urwisa. Szybki i ciekawy świata jest skurczybyk.
―
Będziemy, zapewniam ―
odparł Teodor tuląc kota do piersi
„Urwis”
miał długą, miękką sierść o szarej barwie i czarnych prążkach,
które dodawały mu uroku, a jego niebieskie oczka patrzyły na
wszystko z ciekawością.
„Bestyjka”,
pomyślał Nott „Mała, ciekawska świata i cholernie szybka
Bestyjka”
Kot spojrzał na niego
oczami koloru szafiru i miauknął wiercąc się lekko
― Nic z tego, Bestyjko.
Nic z tego. Już raz zwiałeś dzisiejszej nocy ― powiedział do
kotka, a ten jakby zastanawiając się nad popełnionym występkiem
miauknął ponownie
― Nic z tego, ty mały
urwisie. Idziemy do Anny. I siedź cicho. Lepiej żeby nie wiedziała,
że zwiałeś jej spod nosa ―powiedział kierując się w kierunku
dormitoriów uczniów Slytherinu
― Cicho. Cholera zostały
mi cztery godziny snu, ty podła Bestyjko ― powiedział po raz
kolejny swoje słowa kierując do kociaka, który zamruczał jakby
próbując wynagrodzić mu stracone godziny snu
Teodor mimo woli nie
potrafił powstrzymać uśmiechu i już chwilę później szedł
korytarzem uśmiechając się do kota. Gdy stanął przed obrazem
kociska pilnującego wejścia do dormitorium Anny podrapał je za
uchem, a one w zamian zamruczało wpuszczając go do środka. W
pomieszczeniu ujrzał jedynie śpiącą Annę i Blaise'a, usiłującego
sprzątnąć skutki imprezy, bądź mówiąc prosto popijawy.
― Idź, Bestyjko ―
powiedział Nott kładąc kotka na podłodze co „Bestyjce” jak
widać chyba się nie spodobało, bo kotek szybko wdrapał się na
łóżko i ułożył obok Anny by chwilę później zasnąć
― Teodor? Gdzieś ty
znalazł tego kota? ― spytał Blaise
― U Filcha ― odparł
zapytany jakby to była najoczywistsza i najzwyklejsza rzecz po
słońcem
― U Filcha?
― Tak, Zabini. U Filcha.
Jeśli zapytasz o cokolwiek przysięgam, że cię zabiję i odeśle
Filchowi jako podziękowanie za Bestyjkę.
― „Bestyjkę”?
― Blaise... ― rzucił
Nott ostrzegawczo ― Lepiej chodź spać, bo inaczej serdecznie
przysięgam, że cię zabiję
Tak
wygląda „Bestyjka” :)
Droga
Magdo, przepraszam za to, że tak króciutko, ale już naprawdę nie
mam pojęcia jak to dalej pociągnąć co samo w sobie jest dość
ironiczne, bo zawsze gdy czytam opowiadania koleżanek komentując
narzekam na długość jednak skończyłam to pisać po piątej rano
więc mam nadzieję, że wybaczysz :)